Oko kamery uważane za zimne narzędzie dokumentacji, dające nam jedyny prawdziwy obraz rzeczywistości, straciło tę właściwość na rzecz mistyfikacji i kłamstwa, dzięki wszelkim technikom manipulacji obrazem. Jakże jednak często fotografia jest poświadczeniem pewnych faktów i uwiarygodnieniem ich zaistnienia, czy potwierdzenia naszej obecności. Trudno jest odmówić pewnym obrazom takiej prawdziwości, gdy jest prawdopodobieństwo zaistnienia takiego faktu i nie odbiega ono od ogólnie przyjętych wyobrażeń . Możliwości kreowania fotografii cyfrowej, powielania w nieskończoność odbitek, powoduje brak oryginałów; trudno jest uwierzyć w informacje przekazywane obrazami, gdyż mogą zawierać elementy fałszujące tzw. obraz rzeczywistości. Pomimo wizualnego aspektu naszej kultury, prawda w obrazie jest konstytuowana przez środek przekazu taki, jak np. telewizja czy fotografia. W zależności jednak od kontekstu, w jakim ów obraz się pojawia, staje się on bardziej lub mniej wiarygodny.
Problem pojawia się natomiast w momencie, gdy mamy do czynienia z obrazami konstruowanymi nie na potrzeby ściśle dokumentacyjne a które są środkiem komunikacji artysty z odbiorcą przy pomocy specjalnie skonstruowanego języka. Mimo istnienia poglądu, że fotografia jest prawdziwa(zawsze jest kontakt z jakąś fizycznością, której to obraz został zarejestrowany dzięki pewnym zjawiskom fizycznym), wiele wątpliwości budzi dokumentacyjność działań artysty, która pomimo faktu zaistnienia przed obiektywem pewnych, empirycznie poznawanych obiektów, jest niemożliwa. W momencie ingerencji w obraz fotograficzny środkami technicznymi czy reżyserskimi, staje się ona niewiarygodna – nabiera zespołu znaczeń świadczących o jej fałszywości w odniesieniu do rzeczywistości postrzeganej. Prawda, której odmawia się takiej fotografii, jest w gruncie rzeczy jej nieodłączną częścią, nie podlegającą negacji. Istnieje ona jednak nie w takim wymiarze obiektywnym, który raz na zawsze osądzałby, co jest prawdą, a co nią nie jest, a w takim, w którym istnienie ustanawia prawdziwość.
”Jeśli wierzyć fotografii, egzystencja zawsze wyprzedza esencję i tylko o niej można mówić rzeczowo i w sposób udokumentowany.”
Fotografia sama stwarza prawdę o sobie samej w postaci stworzenia pewnej wyłączonej rzeczywistości, której cechą konstytutywną jest między innymi wiarygodność. Ontologiczne uzasadnienie uzyskuje bowiem w osobie artysty, który powołuje daną rzeczywistość wyłączoną wraz z systemami symboli i ich znaczeń. Jej prawdziwość jest nie do uniknięcia, gdyż jest intersubiektywna. Dlaczego? Jakkolwiek patrząc fotografia nie jest tożsama rzeczywistości, której obraz jakoby jest dzięki niej utrwalony.
„Fotografia jawi się nie tylko jako odwzorowanie rzeczywistości, ale jako odwzorowanie widoku tej rzeczywistości. Zasadnicza różnica obu tych określeń polega nie tylko na tym, że widok odzwierciedla te fragmenty rzeczywistości, które są nam w tej chwili potrzebne. Różnica wynika przede wszystkim z faktu, że widok jest zakodowanym odbiciem rzeczywistości, według modelu świata funkcjonującego w naszym umyśle. Kod wzroku transformuje oglądaną rzeczywistość w sposób dla nas nieodczuwalny, ponieważ jego cechy utożsamiamy z cechami rzeczywistości.(…) Rdzeniem fotografii jest więc kod odzwierciedlający rzeczywistość, wzorowany na kodzie wzroku. Odzwierciedlanie rzeczywistości odbywa się pośrednio, przez transformujące oddziaływanie wewnętrznych modeli świata fotografującego, selekcjonującego i oglądającego świat fotograficzny. Fotografię pojmuję jako odbicie wewnętrznego modelu świata, ponieważ na drodze od rzeczywistości do fotografii znajduje się bariera umysłu ludzkiego.(…) Pośrednie odwzorowanie rzeczywistości przez fotografię jest na tyle adekwatne, na ile adekwatne jest odwzorowanie tej rzeczywistości na nasz umysł. Podobieństwo obrazu fotograficznego do widoku(obrazu spostrzeżeniowego)ze względu na analogie morfologiczną oraz analogie automatyzmu rysowania tych obrazów w pełni tłumaczy poczucie autentyzmu fotografii, jej magicznego oddziaływania. Wychodząc z tych przesłanek można fotografię określić jako kulturową kontynuację ewolucyjnego rozwoju wzroku.”
Prawomocność rejestracji fotograficznej jest zależna od kategorii myślowych, które są uprzywilejowane ze względu na naukę, podpisującą się pod nimi. Nie można jednak unaukowić sztuki, a w szczególności fotografii, gdyż taki zabieg zniweczyłby dekady pytań o nią samą.
„ …nauka wtargnęła na tereny sztuki i narzuciła jej te same przesady, z którymi sama musi walczyć i które hamują jej własny rozwój w najwyższy sposób.”
Fotografia nie chwyta ulotnej chwili, w której został naciśnięty spust migawki, nie zatrzymuje czasu między przed i po, przede wszystkim nie daje świadectwa tej chwili. Zaświadcza o istnieniu czegoś ponad tym-rzeczywistości wyłączonej, w obrębie, której prawda jest nie do uniknięcia, natomiast dodatkowe znaczenia może nabierać z założenia, a nie z konieczności. Fotografia nie jest cudownym wynalazkiem, dzięki któremu skończone mimesis stało się możliwe. Jest czymś więcej, a mianowicie narzędziem kreującym nowe autonomiczne rzeczywistości istniejące poza naszą wspólną. Wówczas słowo twórca nie oznacza przetwarzania rzeczywistości w odtwórcze dzieło, a właśnie świadomego stworzyciela. Jedynym warunkiem zaistnienia takich rzeczywistości wyłączonych jest świadomość, zrozumienie i nieprzypadkowość tworzenia. Jedynie świadomy wybór i złożenie elementów w założoną całość daje prawo istnienia takiemu dziełu jako prawdziwemu. Konieczność wymaga bowiem świadomości tworzenia.
Fotografia, można by rzec, jest w całości inscenizacją, i nawet „decydujący moment” Henri Cartiera-Bressona jest mistyfikacją utkaną przez niego samego. Sytuacja zmusza go naciśnięcia migawki tylko pośrednio, bowiem to on jest twórcą sytuacji, to on wybiera moment-fragment, w którym zrobi zdjęcie i przedstawi je w takim kontekście, w jakim mu pasuje. Nie udaje mu się uchwycić decydującego momentu rzeczywistości, a jedynie decydujący moment samego siebie w tej sytuacji, która po sfotografowaniu jest sytuacją przez niego wykreowaną. Nic konkretnego nie można powiedzieć, bowiem o osobach sfotografowanych w tym momencie, gdyż będzie to kłamstwem. Cóż można powiedzieć o 1/125 sekundy czyjegoś życia-nic, natomiast można snuć niekończące się domysły, interpretacje mniej lub bardziej wiarygodne, będą one jednak adekwatne nie do fotografowanego, lecz do fotografującego.
”Gdy pokazuje mi się nagle fotografie Piotra, przypadek taki jest funkcjonalnie identyczny z tym, w którym mej świadomości jawi się niezamierzone wyobrażenie. Otóż ta fotografia, gdy jest zwyczajnie postrzegana, ukazuje nam się jako papierowy prostokąt o szczególnej jakości i zabarwieniu, na którym rozmieszczone są w pewien sposób ciemne i jasne plamy. Gdy spostrzegamy tę fotografię jako zdjęcie stojącego człowieka, zjawisko umysłowe ma już inną z goła strukturę, ożywia je inna intencja. Jeśli zaś to zdjęcie jawi się mi się jako fotografia Piotra, trzeba, by jakaś aktywność z mej strony ożywiła ten kawałek papieru i nadała mu sens, którego on pierwotnie nie posiadał. Postrzegam Piotra na zdjęciu tylko dlatego, że sam go tam umieściłem.”
„4.03 Zdanie musi przekazywać nowy sens za pomocą starych wrażeń.
Zdanie powiadamia nas o pewnej sytuacji, a zatem jego związek z nią musi być istotny.
Związek ów polega właśnie na tym, że jest ono jej logicznym obrazem.
Zdanie o tyle coś mówi, o ile jest obrazem.
4.031 […] Zamiast mówić: to zdanie ma ten a ten sens, można by wręcz rzec: to zdanie przedstawia taką, a taka sytuację.”
Owe dwie tezy Wittgensteina, wydaje się, nie korespondują z fotografią w żaden sposób, a w szczególności z fotografią udawaną, czyli inscenizowaną. Obraz Wittgensteina ma się nijak do obrazu fotograficznego, zdawałoby się, choć są to niemal tożsame problemy. Obraz fotograficzny jest niejako zdaniem, które konstruowane przez kogokolwiek zawiera jakiś sens. (W tym momencie nie ma znaczenia prawdziwość tego zdania.) Fotograf konstruuje zdania-obrazy przy pomocy fotografii i rzeczywistości obserwowanej, i nie są one obiektywnymi spostrzeżeniami, do których te kategorie się nie odnoszą, gdyż takich zdań na polu fotografii nie ma. I jak u Wittgensteina związek sytuacji ze zdaniem musi być istotny, a czym jest sytuacja fotograficzna? Niczym innym jak miejscem, w którym znajdują się fotograf otoczony różnymi wydarzeniami. Teraz od fotografa zależy, co jest istotne, a co nie. Teraz fotograf otrzymuje prawo decydowania, co będzie sensem danego zdania.
„4.0311 Jedna nazwa reprezentuje jedną rzecz, druga inną, i są one ze sobą powiązane; tak właśnie całość-niczym żywy obraz-przedstawia pewien stan rzeczy.”
I tak pewien stan rzeczy zobrazowany przez fotografa, tworzy sens zdania, którym jest fotografia, zawierająca zespół znaczeń, pozwalających na potraktowanie jej jako zdania. W momencie, gdy dane są nam składniki, możemy je dowolnie połączyć, aby powstał nowy sens-nowe zdanie-nowy obraz. Nie można, więc nazwać fotografii nie reżyserowanej fotografią nie inscenizowaną, lub bardziej nie udawaną. Fotografia musi nosić ciężar mimesis, pomimo, iż nie dotyczy jej ten problem. Zdania nie naśladują rzeczywistości – ”Zdanie jest opisem pewnego stanu rzeczy”, fotografia też jest opisem i tak jak ”zdanie konstruuje za pomocą rusztowania logicznego pewien świat” tak samo robi to fotografia. Rusztowanie może nie jest logiczne, natomiast, konstrukcja nowej rzeczywistości jest pewna.
Odbiór fotografii wiąże się nierozerwalnie z kontekstem pojęciowym, w którym jest rozpatrywana. Kantowskie pojęcie „rzeczy samej w sobie” jest niezrozumiałe, gdyż cokolwiek mówimy o rzeczy, to możemy to mówić tylko za pomocą jakichś pojęć, aby tych jednak używać należy dokonać pewnych decyzji co do sposobu ich używania i tak dalej w nieskończoność. Wobec czego należy stwierdzić jakie są owe decyzje. Według Putnama nie ma żadnej prawdy o świecie, jako takiej, jest tylko prawda (i fałsz), o której możemy mówić w kontekście pewnego układu pojęciowego. Prawda i fałsz są zatem zrelatywizowane do układu pojęciowego, co u Putnama nazywa się realizmem wewnętrznym i tylko w taki sposób fotografia może posiadać potencjał wiarygodności zobiektywizowany w danym kontekście. Posługiwanie się danym układem pojęciowym zależne jest jednak od potrzeb poznawczych, a nie od samego układu pojęciowego, gdyż wówczas można znaleźć się w sytuacji Wittgensteina, gdzie język jest granicą naszego świata.
”Mam przed oczami reprodukcje portretu Filipa IV z Prado i myślę, że to skrajnie naturalistyczne dzieło ma w sobie urok tajemniczy, którego zanegować nie można Podziwiam rysunek ust, które stanowią jak gdyby samodzielny przedmiot prześlicznie wygięty, a jednak nie oddzielają się od całości. Jest to naprawdę bardzo żywe. Może rzeczywiście te usta są bardziej ustami niż usta.
Myślę o tym i patrzę na powiększenie próbne migawkowego zdjęcia, które wykonał Żydek z Kielc za 4 złote. Zdjęcie przedstawia szczery uśmiech uroczej dziewczyny, potraktowany impresjonistycznie, z przedziwnym realizmem, pełnym bujnego tajemniczego życia. Patrzę na ten obraz i myślę, że jest co najmniej równie dobry, jak portret Filipa IV, a może lepszy.”
Literatura:
Sławomir Magala Szkoła widzenia Wrocław 2000
Stefan Wojnecki Sztuka postkoninkturalna Obscura nr3-13/1983
Leon Chwistek Tragedia naturalizmu za E. Grabska, H. Morawska Artyści o sztuce t.1 PWN
Jean-Paul Sartre Wyobrażenie Warszawa 1970
Ludwig Wittgenstein Tractatus Logico-Philosophicus PWN 2000